06.03.2015

Piąta nad ranem

Piąta rano, szybki przemarsz na stację w obstawie psów, małp, mrozu i czegoś, co w ciemnościach brzmiało jak wąż grzechotnik. Czas na nas, ruszamy w stronę Nepalu. Nie wiem już, ile godzin pochłonęła podroż, ale mijają już chyba 2 dni i 2 noce, a miejsce docelowe jest ciągle przed nami. Mam wrażenie, że zaczynamy wyglądać gorzej od Nich, choć właściwie wystarczy, że do siebie samych nie jesteśmy już podobni. Wsiadając do autobusu w kurtkach i szalikach wysiedliśmy w 30 stopniowy upał, by stąd znów szykować się na mróz. Nasze wszechstronne przygotowanie skutkuje większym obciążeniem, które mam nadzieje przerzedzić w przyszłym tygodniu. Koczowniczy tryb życia, szczury, małpy i wiele innych zjawisk przestały robić na mnie wrażenie, a na pewno nie zmuszą mnie do zwolnienia zdobytego miejsca siedzącego. Dni płyną nam szybko, zlewają się w jedno. Nie wiem czy dziś poniedziałek, czy piątek, czy jedliśmy wczoraj, czy przedwczoraj. Oprócz silnych bodźców, oko nauczyło przystosowywać się do zmienności krajobrazu i ludzi w obrębie tego jednego kraju. Raz Boolywood, raz ludy wędrowne, raz gorąco, potem znów mróz.

Stopy przemarznięte i pranie które nie schnie. Nie schnie już drugi dzień - chyba juz nie wyschnie. Nie bardzo wiadomo, jak się przygotować, więc trzeba po prostu brać, co jest:) Z racji szybkiego tempa, kolej stała się niemal naszym domem. Informacją, że można będzie ściągnąć plecak, odespać. Konsumpcja tutaj zmieniła dla mnie swój dotychczasowy wymiar. Dzić po raz pierwszy zjadłam paczkę ciastek. Całą. Do tej pory czułam jakieś lekkie niedojedzenie albo może bardziej strach przed niedojedzeniem. W domu człowiek obrasta w pióra, nic mu nie brakuje,  nie zagraża.
W podróży nigdy nie wiadomo czy bankomat zadziała, jeśli w ogóle jest :) Czy o właściwej porze uda się dotrzeć, czy zostanie się gdzieś tam, do rana. A przecież tutaj ludzie żyją nie mając nic. Ani karty do bankomatu, ani miejsca powrotu, ani nawet konieczności powrotu gdziekolwiek. Nie mają, a żyją i poza zmęczeniem, strachu w ich oczach nie dostrzegłam....

Może czas przestać się bać?

Ahoj bojownicy!

The Blue Bird