15.04.2015

End of the road

Dotarliśmy do takiego momentu naszej podroży, kiedy gorące piaski, chłód oceanu i niekończące się słońce jest wszystkim, co nas otacza. Nasza podroż zmierza do końca, zwieńczona kadrem z filmu Miami Beach. Nigdzie się nie spieszymy, nie dźwigamy nie planujemy. Po dwóch miesiącach wypełnionych skrajnościami wylądowaliśmy na plażach Goa, które proponują pewną stałą.

Nie oznacza to jednak braku nowych doświadczeń. Wręcz przeciwnie. Moja dzika natura jak zwykle sięgnęła maksimum i zamiast na skuter kazała wsiaść na motuuur. Baam. Frajda nie z tej ziemi, a w tych okolicznoćciach przyrody ma się wrażenie, że posiadanie takiej maszyny to konieczność. Po mojej prawej stronie ocean, po lewej rozlewiska porośnięte palmami. Droga kręta no i wiatr!! wiatr, wiatr! Idąc wieczorną plażą rybacy i właściciele przybrzeżnych knajpek dumnie wystawiają swoje zbiory. Krewetki wielkości dłoni kolejne marzenie, rekiny, ryby królewskie, kraby, homary, kalmar, wszystko, czego po całodniowej jeździe motorem można pragnąć. I kiedy patrzę na te wszystkie cudowne obrazki i kiedy wstaje rano otwieram drzwi wprost na błękit oceanu i gdy zasypiam słyszàc szum tuż za ścianą myślę o wszystkich mi bliskich.

Myślę o tym, że to pierwsza podroż, której nie zatrzymałam dla siebie. Mam nadzieje ze India Expedition 2015 to nie tylko wyprawa czwórki znajomych, Pawła, Karola, Sebastiana i Natalii, ale że może udało nam się współdzielić ten czas z tymi, którzy z jakichś powodów nie mogą lub nie chcą, ale z ciekawością śledzili nasze poczynania.

Dowiedziałam się, że człowiek przy odrobinie elastycznoćci i odwagi może dostosować się do każdych warunków. A zatem z zakurzonych mumbajskich slamsów, ukrytych w Himalajach górskich chatek, nepalskich sklepików, rajastanskich pustynnych stepów, wysp, łajb, kajaków, niezliczonej ilości kroków i kilogramów, i krów nie tak trudno znów założyć zwiewną sukienkę i pozwolić sobie być sobą. W każdym z tych miejsc tak samą, a jednak dostrojoną.
Wracamy do domuuu!!!!! Do swojego podwórka, przestrzeni, do mamy. Zabieram ze sobą trochę piachu w butach i głowę pełną Indii. Czułam się wspaniale na każdym etapie tej drogi. Czułam, że żyję i że jestem we właściwym miejscu. Com widziała, tom przekazała, a teraz z wielka ochota wracam do domuuuu! Do zobaczenia!