12.08.2022

Czy znój może stać się modlitwą?

Leżąc plackiem na Wałach Jasnogórskich nawiedziła mnie myśl o powrotach do domu. Do miejsc w których jest jakoś znajomo, swojsko, u siebie. W tym samym momencie aż się cała wzdrygnęłam. Jak to do domu? Przecież Ty nawet nie lubisz tych wszystkich katedr skupiających rzesze wiernych i niewiernych nas, kościołów, murów, kolejek z intencjami i tych do toalet. Ty kochasz, las, góry, przestrzeń, dzicz i głuszę. Jak to możliwe że myśl o powrocie do domu pojawiła się tak naturalnie i bezwarunkowo właśnie tu? Przed moimi oczami świątynia bogato zdobiona złotem, souveniry z wizerunkami świętych, figurki, błyszczące różańce. Myśl Natka myśl!  Przecież musi być jakies wyjaśnienie..

O filozofowie wszelkiej maści. Wymyśliłam i póki nie wymyślę czegoś lepszego będę się tego trzymać.


Wejście do Częstochowy to dla mnie jak przewijanie filmu. Wracanie do kilometrów, ludzi, znoju, walki ze sobą na przestrzeni wielu lat zarówno tych wczesnych, dziecięcych jak i późniejszych. Jasna Góra jest we mnie symbolem walki i zwycięstwa. Szalonego entuzjazmu i ludzi którzy podejmują się niezrozumiałego dla wielu wysiłku. Wariaci, normalnie wariaci śpiewający w znoju skoczne piosenki i doświadczający zmęczeniowej głupawki. Znam to i uwielbiam. Takie zmęczenie które określa kierunek i weryfikuje istotę naszego bycia w tym świecie lub przynajmniej określa istotę bycia tu i teraz. Upraszcza tak wiele.  Skupia umysł myślący i stwarza miejsce na uwolnienie tego co w człowieku głębokie, niezrozumiałe, to najbardziej uwrażliwione i skryte. I to jest chyba to. Czy czuje skrzyneczeki z intencjami, święte obrazy, sztukę sakralnę, rzeźby patronów, wymowną gestykulacji religijną, stragany z różańcami, gwizdkami i plastikowym psem? Chyba nie bardzo.

Czuję natomiast głęboki sens zmagania się ze sobą, pokonywania drogi, fizycznego tarcia i prostego doświadczania ulgi. Jak zanurzenie nóg w strumieniu, czy łyk gorzkiej ale cieplej herbaty. Tylko i aż tyle. I niezaprzezalnie to wszystko znalazłam w tych pieszych wędrówkach. Do Częstochowy czy do Santiago de Compostella. Cala reszta jest tylko anturażem.
Dlatego kiedy patrzę na tych wchodzących na Jasną Górę ludzi to wzruszam się za każdym razem. Bowiem to co widzę swoimi oczami to człowieka podejmującego nadludzki wysiłek, mogłoby się wydawać, w oczach świata, nieuzasadniony. To mnie rozczula do głębi bo znam ten trud.
A te jednakowe koszulki, wirujące w górze kolorowe balony, dorośli ludzie śpiewający dziecięce piosenki i trzymający się za ręce w znaku jedności. No cóż, dla jednych kicz nie do przeskoczenia dla innych okoliczność towarzysząca. Rama w którą człowiek próbuje oprawić nieoprawialnego człowieka.

Niech żyje znój hip hip hurra! 

The Blue Bird