26.11.2017

Live and let live - Bangkok

Podróż to całe bogactwo, miejsc, ludzi, niepowtarzalnych historii. Bangkok przywitał nas napierającym tłumem turystów i mnogością przyjemności. Przyjemności na które swobodnie, może sobie pozwolić przeciętny Europejczyk. Wygłodzone po 15 h lotu za pierwsza destynacje obrałyśmy budki z jedzeniem. Jest ich pełno, wszędzie, wiec nie szukałyśmy daleko a smaki... trudno znaleźć jakiś słaby punkt tajskich specjałów. Są proste i pyszne, w nie za dużych porcjach można wiec eksperymentować kilka razy dziennie. Skłamałabym mówiąc ze Bangkok to moimi oczami „must see”. Widziałam niewiele ale z atmosfery miasta wnoszę ze obyłabym się bez tego doświadczenia. Tak, są takie miejsca które mijam po drodze ciesząc się ich różnorodnością i takie które zostają ze mną na długo. Wydarzyło się jednak „coś” co obłaskawiło Bangkok. Bankok pomimo tego ze jest Bankokiem zostanie ze mną na długo jeśli nie na zawsze. Historia sięga dwóch lat wstecz tym bardziej zdradza pewne symptomy „nie do wiary” Mianowicie, dwa lata temu karmiąc swoje oczy blogami podróżniczymi, przeglądając w poszukiwaniu czegoś dla siebie trafiłam na prawdziwa perełkę. Historia, które ujęła mnie juz od pierwszych zdań. Od pierwszego „o mnie”. Była to historia o odwadze i sile, zamkniętej w dwóch kruchych istotach. O marzeniach, które stają się rzeczywistością na naszych oczach. O więzi która daje wolność. O tym ze człowiek to niezła bestia i posiada w sobie niezmierzone pokłady kreatywności i dobra. Historia o dużej i małej kobiecie. Jaki związek z tym ma Bangkok, który mnie tak zupełnie nie zachwycił. Który był dla mnie tylko przystankiem, rozruchem przed tym gdzie zmierzam. Spieszę z wyjaśnieniem. Idąc w kierunku rzeki przyzwyczajając oczy i uszy do nowych obrazów i dźwięków, nie przeczuwałam jeszcze tego co nastąpi. Nie sądziłam i nie spodziewałam się niczego co mogłoby zrobić mi większa przyjemność niż sam fakt bycia w podróży. Ot szczęśliwy człowiek nie przeczuwający, niewyczekujący, cieszący się tym co jest. Myśląc o wszystkim i o niczym z biletem w ręce grzecznie czekam w kolejce na łódkę,  oddając się obserwacji otaczającego mnie świata. Kątem oka dostrzegam kolorowe jak paw babki. Zauroczona obrazkiem : mama z córka w takich samych sukienkach awwww myślę sobie świetny patent żeby się nie zgubić. Patrzę i patrzę tak żeby się nie gapić i nagle gdzieś w odmętach mojej pamięci odnajduje znajoma twarz. Skanuje, przykładam do istoty siedzącej przede mną i pasuje jak w mordę strzelił. To ta twarz. Duża i ta mała tez. No przecież- to one! Te które mnie tak dawno temu ujęły tak samo i dzisiaj tylko że w Bangkoku. O tym samym czasie w tej samej szerokości geograficznej, w oczekiwaniu na tą sama łódkę, co do minuty co do sekundy- los mnie znów zaskoczył.. Nasze spotkanie zdeterminowało całe popołudnie i wieczór. Kilka zdań, dziecięcych śmiechów chichow, i Bangkok pomimo swej bangkokowatości wniósł we mnie tych kilka niespodziewanych chwil. Chwil, które mówią więcej niż słowa, chwil które słyszą. Chwile które są drogowskazem. No i znowu mnie naszło. To już takie oklepane i oczywiste ale napisze to bo sama z tym sobie jestem. A rzecz dotyczy szczęścia. Mam już pewność ze to nie stan posiadania, czy taki w którym niczego nam nie brakuje, w którym osiągnęliśmy wszystko na czym nam zależało. Szczęście, to też nie stan, w którym nie dotyka mnie żadna choroba lub strata. Gdyby tak było, o jakże nieciekawa byłaby moja sytuacja. Szczęście jest. Ból i stratę można przeżywać pozostając szczęśliwym człowiekiem. Szczęście jest. Juz. W tym momencie dla Ciebie i dla mnie. Zechciej zobaczyć. Szczęście rozumiane jako osiąganie, realizowanie, otrzymywanie to niezłe bagno. Wiem to. Można w nim ugrząźć i wciąż czuć ze nam w życiu coś nie gra. Umęczyć ludzi wokół i siebie zatracić. Zatruć to co najpiękniejsze. A zatem, przestań czekać, że to czy tamto, że ktoś uczyni coś co Cię uszczęśliwi. Z niczym nie da sie porównać poczucia obdarowania gdy nie przeczuwasz, gdy nie czekasz. Uznaj w końcu ze nikt nie jest Ci nic winien. Uwolnij tych których ciągniesz za sobą w poczuciu lub z poczucia winy. Zostaw ich. Daj im żyć. Tak jak chcą a nie tak jak Ty chcesz. No i najważniejsze. Sobie też daj żyć. Mam na te okoliczność idealnie wpasowujący sie hasło przywiezione z Indii : Live And let live :)

The Blue Bird