06.12.2017

Inle Lake - życie na wodzie

Kiedy Papież Franciszek przebywał w Birmie my dryfowałyśmy sobie beztrosko po spokojnych wodach Inle Lake. Zaledwie 500 km od Rangunu. Miłość i pokój to hasło Jego pielgrzymki. Wpisuje sie w to przesłanie codziennie, nawołując sercem by mnożyły się one we mnie hojnie. Krocząc ulicami Birmy i przyglądając sie jej mieszkańcom niejednokrotnie porusza mnie ich prostota, pokorna mowa ciała i pokój który sobą wnoszą.. Straciłam nawet zdolność ostrej negocjacji. Choć Birma to Azja a w Azji zasady są proste, to tutaj ludzie jakby nie potrafili i nie chcieli sie targować. Wyjątek stanowią topowe miejsca i świątynie ale poza tym targowanie sie nie bardzo wchodzi w grę.

Zdaje się ze 10 lat od pierwszych zmian to jeszcze zdecydowanie za mało by inaczej ukształtować mentalność i zwyczaje. Ci ludzie nadal pozostają czyści, nie zepsuci tym procesem. Jeszcze nie pazerni. Robią co mogą i muszą by ich kraj sie rozwijał. Istnieje w ich myśleniu takie przynaglenie, ze to co robią, robią dla dobra ogółu. Jak wszystko, ma to swoje pozytywne ale i bardzo negatywne strony. Łącznie z uiszczaniem „haraczy” które trudno w jakiś logiczny sposób wyjaśnić. Rozwój który dokonuje sie w Birmie jest widoczny gołym okiem. Oparty głownie na turystyce i pieniądzach napływających z zagranicy. W mgnieniu oka wyrastają, jakby wtopione w nietknięty krajobraz, hostele, restauracje. Jeszcze bardzo proste ale widać, że zaczynają czuć potrzeby przybywających. Rozumiem to, rozwój jest dobry, rozwój jest konieczny ale gdy na własne oczy mogę widzę nas, ciekawych świata, wchodzących na te jeszcze nie do końca ucywilizowane tereny i wprowadzających siłą rzeczy swoje zasady. Nie złe zasady ale inne, to aż mnie cos w środku wzdryga. Konsumpcjonizm widać po nas jak na dłoni. A oni uczą sie tego by nam dogodzić.

Tęskni człowiek za ta pierwotna wolnością od materii. Z drugiej strony ma naturalna potrzebę rozwoju. Jak to pogodzić? Wczoraj przy wieczornej kolacji rozmawialiśmy o tym ze w Nepalu powstanie lotnisko wybudowane przez chińczyków. Na totalnym pustkowiu juz wyrastają hotele, a wiec realizacja jest niemal pewna. Prawda jest taka, że to ostatni moment kiedy Nepal jest Nepalem. Decyzja ta spowoduje lawinę złych konsekwencji. I w tym przypadku rozwój doprowadzi do ruiny to niepowtarzalne miejsce. No nic, wraz z zachodem słońca dobiega końca dzień pełen refleksji, zapatrzenia i kolejnych spokojnych zdrowasiek.

Bywajcie The Blue Bird